Sufit runął w środę ok. godz. 8 rano. - Gdyby nie dziecko, które obudziło się o 6 rano, to byłyby cztery trupy – mówi lokatorka mieszkania, matka dwojga dzieci.
Lokatorzy twierdzą, że z sufitem „coś się działo” już od dłuższego czasu. - Sufit pękał, później zrobiła się taka szczelina, że można było włożyć tam rękę. W poniedziałek zgłosiliśmy to do administracji, powiedzieli, że przyjdą i to zobaczą. Nikt nie przyszedł i nikt niczego nie zobaczył – mówią nam lokatorzy.
Budynek jest w zarządzie Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Administrator budynku nie chciał udzielić nam komentarza w sprawie.
- Było to zdarzenie nieoczekiwane. Pierwszy sygnał lokatorzy dali w poniedziałek. Przeprowadziłam rozmowę z administratorem, rzeczywiście za późno zadziałał. Będziemy zastanawiać się nad wyciągnięciem w związku z tym konsekwencji - przyznała prezes Towarzystwa Budownictwa Społecznego Elżbieta Sapińska. - Nikt nie przypuszczał, że może dojść do pęknięcia belki, budynek jest w dobrym stanie technicznym, są tam stalowe stropy. Na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat takie zdarzenie nigdy nie miało miejsca. Prawdopodobnie była to wada materiałowa, czy były jeszcze jakieś czynniki, będziemy to sprawdzać. Zostanie wykonana ekspertyza, która wyjaśni, co było przyczyną tego zdarzenia.
Do lokalu zastępczego zostały przewiezione meble poszkodowanej rodziny. Tymczasem strop w budynku przy Północnej będzie naprawiony. - To wszystko potrwa 2 – 3 miesiące, ale jest prawie pewne, że ta rodzina będzie mogła wrócić do swojego mieszkania, bo budynek jest w dobrym stanie.